Forum Forum Superschizy
Forum Stowarzyszenia Wielbicieli Rzeczy Niekonwencjonalnych oraz International AWoKaDO
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Księga Pierwsza - Fantasy "Drużyna"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Superschizy Strona Główna -> Out Book
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 15:45, 05 Paź 2005    Temat postu: Księga Pierwsza - Fantasy "Drużyna"

Sir Erethgar i Książę Aurynburgii Arendo II szli przez piaski pustyni Lavaret. Podróż trwała już wiele dni, rycerze nie meli jedzenia, ale musieli wykonać misję zleconą im przez Króla. Podróż miała trwać jeszcze 2 dni, więc rycerze stwierdzili, że nie będą się zatrzymywać, zwłaszcza, że w oddali widzieli już puszczę Soove. Za puszczą według mapy znajdowała się mała wioska, i to właśnie w niej należało szukać odpowiedzi na pytanie Króla. Misja była tak ważna, że Król nie chciał dać tego zadania zwykłemu gońcowi. To musiał być poważny jegomość, a że Arendo II miał u niego dług wdzięczności za ocalenie życia, podjął się tego zadania. Wraz z nim ruszył jego najwierniejszy sługa i przyjaciel, czyli Sir Erethgar.

Pierwszy z ostatnich dwóch dni przeżyli jako tako, ponieważ w połowie drogi znaleźli staw z czysta wodą. Przystanęli aby się naipć i napoić konie. Erethgar zdjął buty, aby dać odpocząć nogom i w tym momencie usłyszał szelest po drugiej stronie wody. Chwycił za swój krótki łuk wysokiej jakości +1 i posłał strzałę w kierunku, z którego wydobył się szelest. Strzała trafiła w zaschniętą kępe krzaków ale nic więcej nie było widać. Wystraszone ptaki, których wcześniej nie było widać wbiły się w powietrze.

Nastał wieczór, jednak Książę postanowił jechać dalej. Sir Erethgar był już zmęczony, ale cóż, musiał jechać bo za to mu płacono Very Happy. Ruszyli więc i jechali dalej rozmawiając, aż wkońcu zasnęli w siodłach. Na szczęście konie znały drogę (szły nią przecież od kilku dni) i poprowadziły ich w dobrym kierunku. Rankiem, gdy Książę Arendo II się obudził, zdziwił się że spał na koniu, zastanawiał się gdzie jest i co on tu robi, i nagle sobie przypomniał o swojej misji - miał znaleźć...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rosom@k dnia Pon 22:04, 26 Cze 2006, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brian
Postman
Postman



Dołączył: 26 Lis 2005
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Barstow

PostWysłany: Sob 14:49, 26 Lis 2005    Temat postu:

... Zaginione Laczki Babci Kaczki ( offtop - pamiętasz? Wink ). Już trzeci dzień (Admin: Błąd! Patrz wyżej! Któryś z kolei dzień a nie trzeci!) wędrowali w poszukiwaniu tego artefaktu, który - według legendy - umożliwiał swemu właścicielowi szybsze poruszanie się, robienie większych kroków i większą siłę w nogach [ +15 do siły kopniaka]. Według informacji, które Król zdobył od jakiegoś pijaka w gospodzie, artefakt ten był ostatnio widziany w Vangeroth - małej wiosce, do której właśnie nasi bohaterowie zmierzali. Nie wiedzieli jednak, że nie są sami.

Śledzili ich Goghoos i Tzioback - wysłannicy największego wroga Króla - Sir McDonalda PółTuska... Od 24 godzin nie stracili ich z oczu ani na chwilę.
-Długo jeszcze mają zamiar tak iść?? - spytał zdezelowany Goghoos.
-A bo ja Ci wiem... Nawet nie wiem, po co ich śledzimy. Sir kazał nam iść za nimi, odebrać im jakiś aftercośtam...
-Artefakt!
-... właśnie, arfetpak, i wrócić. Poza tym wspomniał coś o...

Admin: Nie usunę, ale to ma być fantasy a nie komedia. Z drugiej strony dobrze że wogóle coś napisałeś. Z tego powodu NIE dostaniesz ostrzeżenia, ale podziękuję ci za kontynuowanie. Jest niekonwencjonalnie - Plus(t) dla ciebie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 17:00, 26 Lis 2005    Temat postu:

...zabiciu ich. Ale nie pamiętam czy mieliśmy to zrobić czy nie.

***

Tymczasem Sir Erethgar i Książę Arendo II dotarli do puszczy Soove. W puszczy nie widziano ostatnio żadnych potworów i nieprzyjaznych stworzeń, lecz mimo to Sir Erethgar miał oczy dookoła głowy (nie, nie był pająkiem). Podróż przerwali około południa, we wiosce Elfów. Nie podam tutaj tej nazwy, bo jest tak długa, że napewno byście nie zapamiętali. Ale co mi szkodzi. Wioska nazywała się Ehlerowyenasaruehmallopolenouessahrollanowyeth. Nikt już nie pamiętał co oznaczało to jakże dziwne słowo, nie brzmiące dobrze w języku elfickim. Arendo wkroczył na targ, jako, że brakowało mu jedzenia (Sir Erethgarowi zresztą też). W jego sakwie równo pobrzękiwało 125 sztuk platyny. Nie zabrał więcej na wyprawę (choć mógł) bo stwierdził, że tyle im z pewnością wystarczy. Było to bardzo dużo pieniędzy, ale Arendo był człowiekiem dobrym. Wystawił wszystkim bankiet, aby Elfy nigdy go nie zapomniały. Dużo na tym nie stracił, zaledwie dwie sztuki platyny. Dla niego było to mało.

***

Następnego dnia wyruszył w dalszą drogę, nie wiedząc, że jego wrogowie, Goghoos i Tzioback, przeklęte orki z Gruph, pożywiły się na jego koszt. Zastanawiacie się pewnie, jak dwa wielkie orki nie zostały zauważone w mieście elfów? Tzioback był szamanem iluzjonistą.

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rosom@k dnia Wto 20:02, 06 Gru 2005, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Wto 23:15, 29 Lis 2005    Temat postu: !

Po dobrze przespanej nocy Erethgar i Arendo przygotowali się do dalszej drogi. Zjedli śniadanie, napoili konie i wyruszyli wracając na drogę, prowadzącą do celu. Tuż przed wyjściem z miasta zostali otoczeni przez grupę assasinów ubranych w czarne stroje i maski. Erethgar zauwałył, że wszyscy mają spiczaste uszy i domyślił się, że pochodzą z jedynego elfickiego klanu zabójców w promieniu 500 staj. Z klanu Trującego Wiatru, do którego należeli źli przedstawiciele rasy elfów.
Pozostali natomiast panicznie panicznie się go bali.
- Mam Ci przekazać książe Arendo II, abyś zaniechał dalszych poszukiwań artefaktu. - powiedział assasin z czerwonym pasem (przednajwyższa ranga assasinów) - Wróć do króla i powiedz mu, że ów artefakt będzie należeć do elfów. Strzeżcie się powiewu Trującego Wiatru!
Następnie assasini rozbiegli się, znikając w cieniach miasta. Erethgar popatrzył na swego Pana pytająco, a ten tylko uśmiechnął się.
Nie zwarzając na groźby nowego wroga- Jeźdźcy ruszyli dalej.
Wędrowali tak przez kilka dni, aż w końcu spotkali kogoś kogo niespodziewali się w tych stronach - krasnoludzkiego maga (to dziwne jest) zwanego Froarin Warmage, który szybko rozpoznał swojego starego znajomego Erethgara i po krótkim powitaniu zapytał czy ten pomoże mu w....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 17:39, 30 Lis 2005    Temat postu:

... poszukiwaniu pewnego Krasnoludzkiwgo maga zwanego Faharalangan. Froarin wędrował z nim przez jakiś czas, aby dotrzeć do miasta elfów, jednak jakiś assasin porwał go zwieszając się z drzewa. Froarin nie widział napastnika kolegi, ale jako że obaj byli magami wysokiego poziomu (11) nic nie było dla nich niemożliwe. Froarin dowiedział się dzięki swojemu tajemniczemu wynalazkowi, który umiał odnaleźć każdą rzecz, że Faharalangan znajduje się wśród asassinów więc pewnie porwał go jeden z nich. Froarin wiedział gdzie znajdował się teraz jego przyjaciel. Nie był daleko, zaledwie półtora dnia drogi na wschód, od miejsca w którym sie znajdowali. Książę zastanawiał się czy zboczyć z drogi aby pomóc przyjacielowi jego przyjaciela, ale stwierdził że przyjaciel jego przyjaciela jest tez jego przyjacielem (trudno się połapać nie?) i postanowił pomóc krasnoludowi. Tymbardziej, że z wdzięczności Khazad mógł mu użyczyć swojego wynalazku, dzięki czemu łatwiej byłoby znaleźć zaginione laczki babci kaczki, artefakt nazywany tak z powodu swego dziwacznego wyglądu - bardzo szerokie i płaskie buty. Wyruszyli odrazu. Jechali dosyć wolno, ponieważ Froarin nie miał konia jak na krasnoluda przystało. Bolały go jednak nogi i co pewien czas przeklinał po krasnoludzku - "Khaz Nazg".

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rosom@k dnia Wto 20:02, 06 Gru 2005, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brian
Postman
Postman



Dołączył: 26 Lis 2005
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Barstow

PostWysłany: Śro 18:17, 30 Lis 2005    Temat postu:

***

Tymczasem Tzioback i Goghoos zboczyli z drogi i po niedługim czasie spotkali się z assasinami. Assasin z czerwonym pasem powiedział im, że wie, dokąd idą i czego chcą. Obiecał im, że jeśli pomogą mu złapać Froarina, wyjawi im miejsce znajdowania się artefaktu.
Omamieni przez assasina zgodzili się nie wiedząc, że jest to tylko pic i czeka ich niebiezpieczeństwo...

***

Nasi bohaterowie natomiast...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Czw 9:57, 01 Gru 2005    Temat postu: Kryjówka assasinów

...Wędrowali razem dalej, nieznanymi drogami. W nocy założyli obozowisko na niewielkiej polanie, zjedli kolacje i poszli spać zostawiając, trzy godzinne warty. Rano wstali, sprawdzili czy nie mają poderżniętych gardeł i ruszyli w stronę, którą wskazał wynalazek. Po południu dotarli do starego (wyglądającego na opuszczony) młyna. Wewnątrz, jednak paliło się niewielkie światło świec oraz słychać było czyjeś głosy. Erethgar domyślił się, że jest to jedna z bardzo wielu kryjówek Trującego Wiatru.
Drużyna podeszła bliżej i w oknie ujrzeli trzech assasinów i krasnoluda przywiązanego do krzesła. Assasini nie mieli masek i widać było, że są elfami. Dwóch miało zielone pasy(II level assasina), a jeden, z dwoma długimi mieczami granatowy(IV level) [jak co to czerwony jest 5].
Arendo zastanowił się czy łatwo będzie ich zabić i przypomniał sobie, że assasini nie byli dobrzy tylko w ukradkowym zabijaniu, ale i zabijaniu w walce. Froarin zaproponował, że zmiecie ich fire ball'em, ale zraniłby przyjaciela. Książe powiedział, że zaatakują zaskakując przeciwników i tak zrobili... (Niech następna osoba opisze jakąś ładną walkę bo tego jeszcze nie było w outbooku Wink )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 20:38, 01 Gru 2005    Temat postu:

(Dzięki Anulorn10. Ale mnie zaszczyt kopnął)

Podeszli do drzwi młyna skradając się, jednak nieostrożny krasnolud nadepnął na patyk, który złamał się z lekkim trzaskiem. Sir Erethgar zatrzymał się na chwilę i przykładając palec do ust szepnął "Cicho!". Po chwili zaczął się znowu skradać, ale Arendo stał w miejscu. Wiedział już, że atak z ukrycia się nie uda. Elfy mają bardzo dobry słuch, a zwłaszcza assasini i napewno usłyszeli trzask patyka. Książę podszedł do okna i zauważył, że elfy stały zaczajone przy drzwiach. Nakazał kompanom poczekać chwilkę. 15 minut później zabójcy dalej dręczyli krasnoluda przywiązanego do krzesła a nasza drużyna powtórzyła taktykę. Drzwi rozwaliły się w drobny pył, kiedy Arendo II kopnął w nie z całej siły. Wydawało się, że elfy przestraszyły się jego siły, bo cofnęły się. Jednak byli to assasini. Wiedzieli dobrze co robią. Kiedy nasza trójka podchodziła do zabójców, ktoś zeskoczył z belki mocującej strop i tym samym odciął im drogę ucieczki. Był to assasin piątego poziomu, tak, posiadał czerwony pas. Erethgar wykonał pierwszy ruch. Wyjął swój sejmitar i machał nim szarżując na trójkę stojącą przed nim. Odziwo odsunęli się. Wtedy Arendo zaatakował jednego z nich, tego który odsunął się na lewo i jednocześnie odsłonił krasnoluda, który już miał przygotowane zaklęcie "Magiczne meteory Melfa." Assasin z lewej strony porządnie oberwał od czaru, a książe dokończył dzieło czarodzieja. Jednego assasina mniej. Erethgar w tym czasie uwolnił krasnoluda przywiązanego do krzesła. Domyślił się że to Faharalangan i krzyknął "Rzucaj czar!". Faharalangan jednak nie spał całą noc i nie miał przygotowanego żadnego czaru. Krzyknął "Uważaj!" i rzucił się na ziemię. Erethgar zanurkował, ale przeciwnik ciął nisko. Sir dostał w prawe ramię, a napastnik leżał już na ziemi. Faharalangan ciął go w pół kataną pierwszego martwego assasina. Zostało już tylko dwóch. Najlepszych. Arendo leżał nieprzytomny, jako że walczył już z nimi przez dłuższą chwilę. Erethgar nie dbał o siebię. Opatrywał rany swojemu panu. W tym czasie Faharalandan i Froarin chronieni magiczną tarczą atakowali jednocześnie "Pociskami mocy Mordenkainena" (Faharalangan ze zwoju, a tarczę wyczarował mu Froarin). Padł trupem Niebieskopasy elf. Pozostał już tylko najsilniejszy (Very Happy), jednak krasnoludom kończyły się czary. Erethgar przystąpił do walki z ranną prawą ręką. Bronił się długo. Assasin atakował cięciem z góry, sługa parował atak. Częściej jednak robił uniki. Po pewnym czasie nie miał już siły. Padł na ziemię udając że umiera, z nadzieją, że elf go nie dobije. Nie dobił. Zajął się krasnoludami. Oberwał już od dwóch czarów, ale miał jeszcze dużo siły, bo czary były słabe. Wtedy z belki mocującej zeskoczył jeszcze jeden assasin i powiedział do czerwonopasowca: "Pomogę ci! Będę z tyłu!" Krasnoludy załamały się. Wynik był przesądzony. Jednak stało się coś fascynującego! Assasin który zeskoczył przed chwilą podciął gardło czerwonopasowcowi. Zdjął maskę. Okazało się, że był to elf, przyjaciel Faharalangana. Znali się z...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rosom@k dnia Wto 20:05, 06 Gru 2005, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Czw 21:57, 01 Gru 2005    Temat postu:

(wow...Niezła walka Smile)

... lat swojej młodości, kiedy to wspólnie bronili miasta zwanego Varengard przed najazdami barbarzyńców z Szarych Gór.
-Witaj Zarnie, myślałem, że nie-żyjesz! - wykrzyknął Faharalangan do elfa i uścisnął go mocno (po krasnoludzku wiec elf prawie został zmiażdżony). - Bądź pozdrowiony - odparł Zarn - Ja też tak myślałem;)
-Co tu robisz? A ty Froarinie jak mnie znalazłeś? I kim są Ci ludzie?
Wszyscy przez moment milczeli, aż w końcu odezwał się Warmage - Długo by gadać. To są: Sir Erethgar i Książę Arendo II. A z wizyty elfa ja również jestem zaskoczony. Spojrzał pytająco na Zarna, a ten rzekł:
(na to pytanie niech odpowie ktoś następny, prosze... Crying or Very sad )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 15:06, 02 Gru 2005    Temat postu:

"Ech... jestem przyjacielem Faharalangana. Znamy się z lat młodości. Kiedyś razem broniliśmy miasta przed najazdem barbarzyńców. Uratował mi życie więc ja uratowałem mu teraz. Kiedyś pewien assasin powiedział, że jeśli chcę być naprawdę silny, muszę przejść na stronę zła. Opowiadał mi że będę silniejszy, lepszy mocniejszy. Nie przeszedłem jeszcze rytułałuprzejścia na złą stronę, jednak zostałem assasinem. Inne elfy znały moją przeszłosć. Chciały pokazać że byłem dobry i nadal jestem, sprowadziły tu Faharalangana. I miały rację. Nie pozwoliłbym zabić przyjaciela. Dlatego wam pomogłem. Teraz będę miał kłopoty więc muszę do was dołączyć. Panie, czy przyjmiesz mnie do swojej kampanii?" -Mówił elf.- "Możesz do nas dołączyć, ale musisz mnie słuchać. W przeciwnym razie oddam cię assasinom." -odpowiedział książę. Erethgar nie słuchał tego. Zbierał łupy. Znalazł 9 sztuk platyny i 8 sztuk złota, 3 sejmitary oraz katanę. Inną katanę miał teraz Faharalangan i najwyraźniej przypadła mu ona do gustu. Froarin też łupił. Znalazł...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rosom@k dnia Wto 20:06, 06 Gru 2005, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Wto 9:58, 06 Gru 2005    Temat postu:

....Sztylet, dwie fiolki z dziwnym zielonym płynem(trucizna), 7 sztuk złota, miedziany pierścień i list. Był napisany po elficku więc dał go Zarnowi, a ten na głos przeczytał(jednocześnie tłumacząc):
"Porwijcie w końcu tego krasnoluda idioci! Moi szpiedzy donieśli mi, że będzie w..(tutj opisano miejsce, gdzie nastąpiło porwanie Faralangana)..A następnie zanieście go do kryjówki 11. Tam na mnie czekajcie. Przybędę, kiedy zacznie padać i mam nadzieję, że krasnal będzie już porwany!"
Podpisano: "Wezyr Senshock"
Po odczytaniu listu wszyscy spojrzeli na księcia, a ten oznajmił, że przygotują w tym młynie zasadzkę na Wezyra. Schwytają go i będą mieli przez dłuższy czas spokój z Trującym Wiatrem. Wszyscy wyrazili zgodę (za wyjątkiem Faralangana, który wolał już uciekać niż walczyć z kolejnymi assasinami.) i zaczęli przygotowywać się na przybycie Senshocka. Zrobili...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 20:19, 06 Gru 2005    Temat postu:

...kilka pułapek: nóż spadający z góry po otwarciu drzwi, zawiesili na belce mocującej strop ciało jednego assasina - mieli zamiar przesuwać je stojąc na belce na górze. Było już ciemno i mieli nadzieję, że wezyr nie zorientuje się w pierwszej chwili, że assasin jest martwy. Zarn natomiast, miał stać na dole i rozmawiać z wezyrem. Miał kazać sługom Wezyra poczekać na zewnątrz, po czym książę i Sir Erethgar mieli zeskoczyć z belek mocuj.ących strop, a krasnoludy zacząć puszczać z góry czary, aby osłabić potężnego wezyra. Zarn miał następnie zaciągnąć Wezyra do tyłu, a książę i inni mieli rozprawić się z napierającymi do środka sługami. Później ci którzy przeżyją mieli oddać naszym bohaterom wszystko co mięli ze sobą, a wtedy elf miał wypuścić wolno wezyra. Tak tez zrobili. Plan poszedł gładko, do momentu kiedy słudzy zaczęli napierać na drzwi od zewnątrz, jako że Erethgara zaczęła mocniej boleć ręka i nie był w stanie walczyć. Zaczęła się kolejna trudna walka. Słudzy mogli wchodzić przez wąskie wejście tylko po kolei, ale było ich około 10. Wkrótce zaczęli wchodzić też przez okna, ale Zarn zrobił swoje: "Nie ruszać się, bo wasz żywiciel zginie - pokazał na trzymanego Wezyra. Następnie wszystko było już dobrze. słudzy oddali broń (wezyr też), następnie wezyr wytłumaczył dlaczego chcieli mieć Krasnoluda...

(pozmieniałem wcześniejsze moje posty, bo napisałem w nich książe zamiast książę. Więcej się ciebie nie będę czepiał Anulornie.)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rosom@k dnia Śro 17:25, 07 Gru 2005, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Czw 21:49, 08 Gru 2005    Temat postu:

Chcieli go porwać z dwóch powodów. Po pierwsze, bo chcieli mieć z głowy krasnoludy, a po drugie, bo liczyli, że ten za pomocą swojej magii wspólnie z Senshockiem otworzą wrota do komnaty, w której znajduje się wielki skarb(w tym zaginione laczki babci kaczki).
-A czemu nas zniechęcaliście do podróży-zapytał ironicznie Arendo- czyżby potężny Trujący Wiatr bał się paru ludzi?
-Głupcze! - ryknął wezyr, ale się opanował, gdy sztylet Zarna zbliżył mu się do szyji- Po co mielibyśmy sobie utrudniać poszukiwania? To i tak nieważne. Wypuście mnie, a powiem Wielkiemu Mistrzowi, że nie żyjecie.
- Więc to nie ty władasz Trującym Wiatrem? - ponownie beztrosko zapytał książę - Nie. Nie wypuścimy cię. Będziesz wędrować z nami, a twoi ludzie powiedzą temu mistrzowi, że o ile wogóle mu na tobie zależy zostawi nas w spokoju. Co ty na to wezyrze? (ten wpierw chciał splunąć księciu w twarz, ale się opanował) Senshock skinął głową, w myślach układając plan ucieczki. A był bardzo zdolny. Potrafił używać potężnej magii i miał czerwony pas assasina.
- Uciekajcie- krzyknął Erethgar do assasinów- wiecie co macie powiedzieć swojemu mistrzowi. Assasini błyskawicznie opuślili młyn znikając w mrokach lasu. Następnie krasnoludy przywiązały wezyra do krzesła (tak, tego samego na którym związany siedział kiedyś Faralangan.) i...
(poczyńmy wreszcie jakieś postępy w podróży i ustalmy wreszcie, gdzie te skarby są [chyba, że to już wiemy, a ja to przeoczyłem].)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 0:02, 09 Gru 2005    Temat postu:

...nasi bohaterowie zaczęli zastanawiać się, gdzie może znajdować się artefakt. Postanowili zapytać o to wezyra, a ten był tak miły, że niczego im nie powiedział, przez co stracił mały palec u nogi (ble, że też wogóle zdjęli mu buta) i pod groźbą ucięcia palca od ręki powiedział wszytko. Froarin uzył swojego urządzenia - Skrzynki Lokalizacji. Skarb znajdował się dzieś na południe, pod wielkim wzgórzem Ravenhill. Więc wezyr kłamał. Nasza drużyna nie była sadystami, więc stwierdzili, że mimo to nie utną wezyrowi palca. Zabrali cały jego ekwipunek (miecz jednoręczny wysokiej jakości +1 przypadł Erethgarowi, a Wytrzymała Zbroja Maga przypadła Froarinowi. 500 sp podzielili między siebie) i zostawili go w chacie związanego. I tak ktoś wkońcu go znajdzie...

Wyruszyli w kierunku Ravenhill ale po chwili stwierdzili, że jednak pójdą najpierw na południowy zachód do wioski, do której zmierzali pierwotnie, aby odpocząć i uzupełnić zapasy. Zaczął zapadać zmierzch. Byli w puszczy, więc wygodnie ułożyli się na wysokich drzewach i poszli spać.

Elf obudził się pierwszy, usłyszawszy szelest po prawej jego stronie i okropne dudnienie daleko po lewej. Jakby całe wojsko szło przez puszczę. Nie mylił się...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Nie 20:45, 11 Gru 2005    Temat postu:

....Rzeczywiście szła tamtędy armia. Wielka armia orków. A z ich sztandarów Zarn rozpoznał, że byli z Gruph i Gor-Bathor(Zapomniałem, które z nich było krainą, a które miastem więc umieściłem obie nazwy, jak się dowiem to zaraz zmienię posta). Domyślił się również, że szły na wojnę. Pytanie tylko z kim? Z elfami? Ludźmi? Zamiast rozmyślać obudził przyjaciół, zsunął się cicho z drzewa i zaczął skradać się do krzaków, zza których usłyszał szelest.
Wyjął swój wspaniały miecz i podszedł do gąszczu. W krzakach zobaczył szerokie ślepia i cofnął się zaskoczony. Wtedy dwie istoty, które rzeczywiście kryły się w krzakach zaczęły szybko biec w stronę armii orków. Kiedy towarzysze elfa spostrzegli, co się dzieje zerwali się błyskawicznie, przygotowując do opuszczenia miejsca. Nie zdążyli...Niewielki patrol orków okrążył ich. Było ich zaledwie dziesięciu, ale jeździli na wargach, co stukrotnie zwiększało ich szanse. Przywódca patrolu, uzbrojony w wielki młot +2, warknął: -Wy! Poddać się!
Zrobili....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 17:38, 12 Gru 2005    Temat postu:

...tak. Nie mieli szans. Stwierdzili, że orki są głupie i może uda im się kiedyś od nich uciec. Poddali się. Książę Arendo podszedł do dowódcy: "Czego wam trzeba? Jestem księciem Aurynburgii, dużo zapłacę za uwolnienie mnie i moich przyjaciół. Widzę, że idzecie na wojnę. Można wiedzieć z kim?" Ork zdziwił się tą mową, pewnie nie wiele rozumiał. Odpowiedział jednak: "Idźm Przejonć miasto Elfuf. Nazywa siem Wangerot." Książę zdziwił się... myślał, że Vangeroth jest miastem ludzi, widać jednak mylił się. "My też tam zmierzamy. Jednak pragnę powiedzieć ci zacny panie, że miasto to, a wioska raczej, nie jest zamieszkałe przez elfy, lecz przez ludzi." Powiedział Książę. "Jak ja muwiem, że prze Elfy, to przez nie." Odpowiedział złowrogo ork. Do akcji wkroczył Zarn. "Ja jestem elfem, ale nie z tego miasta. Nie lubię tamtejszych elfów, zresztą, one już dawno tam nie mieszkają. 50 lat temu wyprowadziły się z tamtąd, a miasto Vangeroth zajęli ludzie." Mówił elf. "Jak muwisz? To aby prawdom jest? Wierzyć mam ci?" Dziwił się ork. "Może pan pojechać i zobaczyć. My jednak pragniemy dobra wszystkich istot, także was, a droga do Vangeroth jeszcze daleka. Pragniemy pozostać po waszej stronie. Aurynburgia zawsze będzie w stanie wam pomóc." Omamił Orka Zarn. Ork uwierzył we wszystko i armia zawróciła do Gruph, swojego rodzinnego miasta. Naszych bohaterów puścili wolno, jednak nie byli tak głupi na jakich wyglądali. W ślad za nimi puścili Szamana i Barbarzyńcę. Goghoos i Tzioback ruszyli ich śladem...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rosom@k dnia Śro 13:50, 14 Gru 2005, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Wto 14:19, 13 Gru 2005    Temat postu:

...Śledzili ich wiele kilometrów. Pod koniec dnia, kiedy ludzie, krasnale i elf poszli spać na drzewach Goghoos i Tzioback zaczęli pierwszą od wielu godzin dyskusję. - Zabijmy ich i wrócić my do Gruph. - powiedział Goghoos do kompana. Tzioback odwarknął - Nie! My dostali rozkaz. My wykonać go do końca. Albo Dar-Gal się zemści na my. - Ale my powiedzieć, że oni się sami zabić! -Nie! NIe! NIe! Zamknij się Goghoos!
- Jak chcecie moge wam pomóc w zabiciu tej grupy-usłyszeli czyjś głos z ciemności koło nich.
- Co ty tu robić? - Zapytał szaman
-To samo co wy. Śledzicie ich, a ja śledzę was - Z lasu wyszedł assasin z granatowym pasem. Ork spostrzegł, że postać była kobietą. Szaman nie bardzo wiedział co robić. Zamiast myśleć zaczął inkantacje. Z jego rąk wystrzelił niebieski pocisk, ale elfka zrobiła unik. - Czemu mnie atakujesz? - zapytała - Chce wam pomóc!
- My nie chcieć ich zabić - powiedział, ale Goghoos mu przerwał. - Tak, my ich zabić. Zabić ich teraz.
Przez chwilę wszyscy milczeli. W końcu Tzioback zgodził się zabić drużynę, ale dopiero, gdy ci znajdą skarb. Elfka przytaknęła i się przedstawiła - Jestem Yesira. Przysłał mnie tu wezyr Senshock.
...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 14:02, 14 Gru 2005    Temat postu:

***

Dar-Gal (tak zwano bowiem McDonalda Pułtuska) potężny orczy kapłan Grumsha przyjaciel wezyra Senshocka i dowódca armii orków wracał do Gruph. w połowie drogi przypomniał sobie, że o elfach powiedział im elf, któremu nie należało wierzyć i zawrócił. Chciał zabić Zarna. Nasi bohaterowie tymczasem obudzili się i ruszyli w drogę. W ciągu kilku godzin dotarli do Vangeroth i tam sprzedali swoje zdobycze. Niektóre jednak zostawili sobie. Teraz mieli w ekwipunku już tylko...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Sob 16:13, 17 Gru 2005    Temat postu:

...To co na początku wyprawy + katanę i trucizny. No i pieniądze.
Poszli również do karczmy i tam zjedli pyszną kolację i pierwszy raz od długiego czasu spali w wygodnym łóżku. Wszystko było w porządku i to bardzo niepokoiło księcia. Niewiedział czemu, ale ten spokój wydawał się nienormalny. W nocy obudził go koszmar. Śniło mu się, że wypił zatrute wino i umierał przez dłuższą część snu. Zerwał się z łóżka i sprawdził czy wszystko jest tak jak powinno. W pokoju tak, ale za ścianą słyszał jakieś hałasy. Przystawił ucho do ściany i nasłuchiwał. Fałszywy alarm. To tylko krasnoludy grały w karty albo kości. Uświadomił sobie jednak, że coś było nie w porządku. A mianowicie.... (mam nadzieję, że takiem wydarzenia wam odpowiadają, bo ja uważam, że są potrzebne do świetności książki Wink )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 18:13, 18 Gru 2005    Temat postu:

Zarna nie było w jego posłaniu. Arendo wstał i poszedł sprawdzić, gdzie podział się elf. Szedł kierując się przeczuciami oraz śladami. Na podłodze karczmy było tylko kilka odcisków elfich stóp. Poszedł za jednymi. Jednak prowadziły one do jednego z pokoji, w którym słychać było rozkoszme jęki. Arendo wolał nie wchodzić. Poszedł za drugimi, które prowadziły na zewnątrz, a potem do puszczy Soove. Na skraju puszczy Arendo zobaczył elfi kał (widocznie Zarn poszedł się załatwić - czemu nie w mieście?), czapkę Zarna i kawałek brudnego szorstkiego materiału. "Orki" - Wyszeptał i ruszył dalej. po dwustu metrach usłyszał harczące głosy. Podszedł w ich stronę i ujrzał orki - te same, które spotkali w puszczy - lecz teraz było ich mniej. Około ośmiu. Męczyli zarna. Bili go i i mówili, że ich okłamał. Że Vangeroth to miasto elfów. Arendo nie wytrzymał i wyszedł zza krzaków. Powiedział - "Puśćcie go! On wam nic nie zrobił! To miasto naprawdę należy do ludzi!" - Ale orki go nie słuchały. Wyjęły swoje wielkie kamienne topory. Arendo wyjął swój długi miecz...

***

Sir Erethgar szedł za księciem. Był dobrym sługą i nie spuszczał swojego pana z oczu. Wrócił po krasnoludy i poinformował je o wszystkim. Po chwili cała trójka powróchła do puszczy. Zarn był uwolniony, i walczył z orkami, Arendo bronił się jeszcze, lecz był całkiem wyczerpany. dwa orki juz nie żyły...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Pon 9:10, 19 Gru 2005    Temat postu:

...lecz pozostali orkowie walczyli niestrudzenie. Erethgar zaszarżował na jednego z orków przy swoim Panu i ciął go w nogę. Następnie wykonał obrót i wykonał kolejne cięcie. Ork stracił głowę.
Krasnoludy wolały magię(dziwne prawda?) i zaczęły zasypywać orków gradem zaklętych pocisków. Następnie wymieniły spojrzenia i zabrali się do walki wręcz.
W najgorszej sytuacji znajdował się Zarn i Arendo, lecz mimo to narazie nie byli nawet draśnięci. Arendo szybko parował wszystkie ataki orków. Raz poraz przeprowadzał kontrę, ale to nie wystarzczyło. Orkowie byli zaprawieni w bojach i wiedziały jak "machać" swoją bronią. Nagle Arendo zauważył, że stwory zaataowały jednocześnie. Nie mógł tego sparować więc skoczył w bok i otrzymał poważną ranę na noge(udo). Orkowie się uśmiechnęli jednak szybko wykrzywił ich twarze paskudny grymas. Krasnoludy raztrzaskały im plecy. Zadowolony Froarin aż krzyknął.
Zarn z pomocą Erethgara zabił pozostałą dwójkę. Wszyscy gromadzili się wokół Arenda i zaczęli opatrywać paskudną ranę. Elf niestety ponownie usłyszał coś co nie wróżyło nic dobrego. Dudnienie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 0:40, 20 Gru 2005    Temat postu:

To już cała armia orków szła w ich stronę. Zarn naszczeście umiał udawać głos orków. "Zowrocoć, zowrocoć. To miastum być ludziów." I dudnienie ustało. Orki znowu dały się wykiwać. Arendo miał poważną ranę. Erethgar też miał ranę, ale już starą. Jeszcze z chatki z walki z Assasinami. Już ropiała. Postanowili rano udać się do medyka lub kapłana.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Wto 22:16, 20 Gru 2005    Temat postu:

..Tak zrobili. Po "prawie" dobrze przespanej nocy poszli w piątkę do medyka. Na miejscu zastali starego elfa, z mądrym wyrazem twarzy. Miał długie wyblakłe włosy i znoszoną lecz wytrzymałą szatę.
-Witajcie - powiedział spokojnie - Czym mogę służyć?
- Bądź pozdrowiony - zaczął Erethgar - Mój...eee..przyjaciel jest ranny. Możesz mu pomóc? Erethgar spojrzał ukradkiem na księcia by sprawdzić czy nazwanie go przyjacielem miast Panem go nie zdenerwowało. Z ulgą spostrzegł, że ten (chyba) nie zwrócił na to uwagi. - Oczywiście, że pomoge. Wejdźcie....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 0:38, 21 Gru 2005    Temat postu:

Weszli. Wypili herbatkę ziołową, zapłacili 100 sp i uleczyli rany Arenda. Książę powiedział: "sługo mądry i sprawiedliwy. Wiedząc, iż jestem twoim panem, nie dbając o swoje dobro, nazwałeś mnie przyjacielem. Człowieku szczery i prawy, który nigdy nikogo nie okłamał. Zauważyłem po tych słowach niepokój na twej twarzy. Jestem twoim przyjacielem, a ty bądź moim. Od teraz nadaję Ci tytuł hrabiego. Tobie natomiast dobry człowieku zdradzę pewną tajemnicę, jeśli uzdrowisz Hrabiego Sir Erethgara." Tak tez zrobił elf. Uleczył rany Erethgarowi i dowiedział się o orkach. Obiecał poinformować kogo trzeba odrazu po wyjeździe drużyny z miasta.

***
Tym czasem, Tzioback i Goghoos oraz assasińska elfka doszli do miasta. Szli wolno ponieważ lubili spać. Załatwili swoje sprawy i... orkowie zostali zatrzymani (mimo, że czar iluzjonistyczny ukazywał ich jako elfy) i zaprowadzeni przez sytraż do dowódcy. Elfka wraz z nimi. To pewien mag, przyjaciel elfa medyka wykrył ich czary i dowiedział się, że są orkami. Cała trójka została wsadzona do lochu... musieli się teraz jakoś wydostać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Czw 12:59, 22 Gru 2005    Temat postu:

...więc zaczęli opracowywać plan ucieczki. Tzioback nie mógł używać swych mocy, bo na szyji zawiesili mu obręcz zniewolenia(nie pozwala czarować. A właściwie to pozwala, ale gdy noszący to robi obręcz razi go elektrycznością). Na szczęście pozostała dwójka miała więcej szczęścia. Assasinka miała w swych grubych butach ukryte po jednym sztylecie. A więc mogła walczyć. Goghoos natomiast był bardzo silny i nawet bez broni był w stanie powalić uzbrojonego przeciwnika. Ustalili, że Tziback mimo wszystko spróbuje za pomocą magii otworzyć drzwi. Zaklęcie to jest dość proste i mimo bólu ork powinien dać radę je rzucić. Następnie pójdą po swój stracony ekwipunek. Powinni też znaleźć klucz do obręczy. Po drodze spróbują przedostawać się z miejsca na miejsce niezauważeni.

Tak zrobili..prawie. Na początku wszystko szło świetnie. Tziobackowi udało się otworzyć drzwi, chociaż był po tym bardzo wykończony. Później zaczęły się trudności. Trzech strażników bez pytania zaatakowało więźniów.
Pierwszy zaszarżował na szamana. Temu cudem udało się uniknąć pchnięcia mieczem. Drugi strażnik rzucił się na barbarzyńcę. Ciął go mieczem po piersi, lecz Goghoos tylko warknął i uderzył go z piąchy w głowę, łamiąc mu kark. Trzeciemu została Yesira. Jego cios został błyskawicznie sparowany, a kontra elfki podcięła mu szyję. Padł na ziemię jak kłoda. Następnie assasinka rzuciła jednym ze swoich sztyletów w plecy elfa przy Tziobacku. Walka zakończyła się, a trójka byłych więźniów wzięła strażnikom broń(nie mieli przy sobie klucza do obręczy).
Ruszyli dalej korytarzem. Na drodze stanął im mag, który wcześniej wykrył prawdziwe postacie orków. -Nie rozsądnie było opuszczać wasze cele- Wystawił on przed siebie dłoń. wystrzeliły z niej czerwone pociski godząc, orków i elfke w brzuchy. Cała trójka odleciała po uderzeniu kilka metrów w tył...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 14:11, 22 Gru 2005    Temat postu:

i padła nieprzytomna. Mięli dziwne sny...

***
Kiedy dwójka orków i elfka obudzili się, wisieli zakuci w kajdany we wszystkich możliwych miejscach. Teraz już nie mieli broni. Jeden ze strażników zaczął dobierać się do assasinki, jednak czarodziej powiedział: "Nie teraz. Są mi potrzebni." po czym skinął głową dając do zrozumienia strażnikowi, żeby sobie poszedł. Zachmurzony trochę zrobił to i po chwili, czarodziej i nasza trójka byli juz sami. "Jestem Espyllioth. Jestem czarodziejem, jak zdążyliście się już przekonać potężnym. Muszę was zasmucić, gdyż czeka was straszna śmierć w męczarniach... Które z was dowodzi? Orki popatrzyły na siebie - "Ona" odpowiedziały jednogłośnie. "Jednak możecie żyć, jeśli tylko wykonacie dla mnie pewną misję..." ciągnął dalej czarodziej. "Hędorz się ty gnido!" powiedziała elfka. "Nie masz za co nas więzić! Weszliśmy tylko do miasta!". Rzekł na to czarodziej: "Doprawdy? Może wtedy uwięziłem was niesłusznie, ale teraz zabiliście trzech ludzi. Strażników. Zapłaćcie mi 300 sp, a dam wam spokój. Lub wykonajcie dla mnie misję. Wtedy jeszcze dodatkowo was wynagrodzę. To jak będzie?" Elfka zawachała się przez chwilę, po czym rzekła:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Czw 14:59, 22 Gru 2005    Temat postu:

No dobrze - powiedziała niepewnie - pod warunkiem, że nie chcesz abyśmy zamiatali ulice. -Nie, skąd ten pomysł? Powiem wam o co mi chodzi jeżeli zgodzisz się wykonać zadanie.
-Zgadzam się-rzekła-Mów! Co mamy zrobić? -Powiem wam jutro-stwierdził mag-Narazie to wy mówcie co robicie w mieście!-Espyllioth rzucił jakieś zaklęcie i dodał-Tylko nie kłamcie.
Yesira zrozumiała, że właśnie rzucił zaklęcie wykrywania kłamstw więc postanowiła powiedzieć prawdę. -Śledzimy grupę poszukiwaczy skarbów.
-Po co?-zapytał czarodziej. - Służę wezyrowi, imieniem Senshock. Kazał mi zabić ludzi. Dołączyłam więc do tych orków, aby moje zadanie stało się łatwiejsze. Weszliśmy za nimi do miasta i wtedy zjawiłeś się ty!
-Rozumiem-przerwał assasynce-Mówisz, że służysz Senshockowi? Znam go. Potężny człowiek, potężny assasin. W takim razie zmienie nieco swoje plany. Już dziś zlece wam zadanie. Wykonacie je, a ja tymczasem wezwe tu twojego pana. Zobaczymy co powie. Oto wasze zadanie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 12:16, 23 Gru 2005    Temat postu:

"Macie zabić tamtą drużynę i zabrać im laczki babci kaczki. Ale dopiero jak już oni je zdobędą. Nie macie ich uprzedić, ani zabić, dopóki nie dopną swego. Macie tu potężny artefakt, który możecie sobie zatrzymać, pod warunkiem, że wykonacie moje zadanie. Proszę." - Dał artefakt - "Jest to Laska wielmożnego Kurpia. Macie jej strzac jak oka w głowie. Może jej użyć wasz szaman. Po zrobieniu okrążenia głowicą (Głowa Karpia) nad własną głową, laska zamienia się w dowolnego potwora (zależne od woli laski) i atakuje nieprzyjaciela. Będziecie mieć wielkie szczęście, gdy zdobędziecie jej przyjaźń, gdyż wtedy, zamienić się może w potężne stwory. Jeśli zaś nie będziecie dla niej mili, może nawet zamienić się w zwykłego Kuo-Toa. Używajcie jej jak możecie, ponieważ jest to potężny artefakt. I pamiętajcie. Nie róbcie nic głupiego. Jak zdążyliście się przekonać, ja was widzę...
No! Idźcie już!
Poszli... Wyszli z miasta i udali się za drużyną.

***
Tym czasem, nasi bohaterowie, byli już w połowie drogi między Vangeroth i Ravenhill...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Sob 15:43, 31 Gru 2005    Temat postu:

...W drodze wszyscy pochłonięci byli rozmową.
- Jak myślisz Froarinie-odezwał się milczący dotąd Faharalangan- Dlaczego orkowie napadają na nas już trzeci raz w tej dekadzie? I tak wciąż przegrywają wojny. Myślisz, że to wina Dar-Gala? W końcu to on jest ich przywódcą.
- Wydaje mi się że nie ma wyjścia. Gor-Bathor nie jest dużą krainą, a orkowie bardzo szybko się mnożą. W końcu zaczną walczyć między sobą o miejsce więc Dar-Gal wysyła swoje wojska na wojnę w cudzej krainie. Nie ma nic do stracenia. Albo orkowie wrócą zwycięsko i zajmą więcej terytorium, albo polegną, wyrządzają nam straty i udostępnią swoje miejsce w Gor-Bathor. - Skończył Froarin. Faharalangan spojrzał na swojego kolegę z ukosa, dziwiąc się, że powiedział coś w miare mądrego, nie przeklinając przy tym ani razu.
Książę natomiast był zajęty rozmową z Erethgarem i Zarnem na temat dalszej drogi do celu. Rozmawiali tak do późnej nocy, aż w końcu przerwali marsz i poszli spać. Faralangan miał nieszczęście doświadczyć jak to jest położyć się spać na 20 centymetrowym mrowisku. Jego towarzysze nie popełnili tego błędu. Położyli się ponownie na drzewach. Zadowolony Arendo zasnął jako pierwszy, z myślą, że do Ravenhill dzieli ich już tylko kilka staj. Warta tej nocy przypadła Erethgarowi i Zarnowi...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anulorn10 dnia Pią 14:39, 06 Sty 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 14:35, 05 Sty 2006    Temat postu:

... Zaczęli ze sobą rozmawiać.
"Widać, że Krasnoludy nie przyswoiły nowych wiadomości" - odezwał się Zarn. - "Dlaczego?" - spytał Erethgar - "Bo orki z Gor-Bathor mają teraz takie same tereny Jak Aurynburgia. Podbiły ostatnio dużo ziem krainy Quash-Agh zamieszkiwanej przez górskie Kuo-Toa (tak, wiem, to raczej dziwne...). Nie wiem, dlaczego tam się osiedliły, ale wiem, że to nie sprzyja ich warunków, gdyż nie ma tam wody. Chyba, że znalazły ją pod ziemią." - Ciągnął Elf. Noc była bezchmurna i bezpotworowa (Very Happy). Nikt ich nie atakował. Cisza była wręcz zdumiewająca, więc Erethgar i Zarn stwierdzili, że będą spać na zmianę.

***

Nastał ranek i nasi bohaterowie wyruszyli w dalszą drogę...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rosom@k dnia Śro 23:46, 11 Sty 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Pią 15:37, 06 Sty 2006    Temat postu:

...Wciąż nieświadomi, że są śledzeni. Goghoos, Tzioback i Yesira podążali za nimi w odstępie nie większym niż mili. Czasami na płaskich, długich, nizinnych terenach szaman musiał używać zaklęcia niewidzialności, aby przypadkiem nikt ze śledzonej drużyny ich nie zauważył.
Pewnego dnia, jednak natknęli się na przeszkodę. Most przed nimi był ścięty. Ale jak? Niecałą godzinę wcześniej szedł tędy książe Arendo ze swoją grupą.
- Wydaję mi się- powiedziała Yesira- że te przeklęte krasnoludy po przejściu mostu ścięły przytrzymujące go liny.
-Ale skąd krasnale wiedzieć, że my iść? - zapytał ork.
-Może domyślały się tego, albo co gorsza zauważyły nas.
-Nie myśleć tylko działać! - wtrącił Tzioback.

W końcu postanowili...

(Tzioback z reguły woli coś robić niż myśleć Wink zmieniłem poprzedniego posta)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 1:26, 12 Sty 2006    Temat postu: Moja wyczerpująca historia

(Dedykuje tego posta Magdzie S. Smile)


...że użyją lin. Orki pracowały robiąc drabinkę sznurową, a Yesira jako kobieta nie mogła się męczyć więc siedziała sobie pod drzewkiem.


Drużyna była już daleko od "ściętego mostu" nawet nie wiedząc o tym, że był ścięty. Froarin Sprawdził na skrzynce lokalizacji jak długa droga została im do przebycia i po dowiedzeniu się, że tylko jeden dzień dzieli ich od Ravenhill zaczął bawić się skrzynką. Szukał róźnych lokacji, aż wkońcu pomyślał o mostku. Okazało się, że na drodze którą przeszli nie ma żadnego mostka. Froarin powiedział o tym drużynie i wszyscy ukryli się w krzakach czekając na śledzącą ich osobę.
Chwilę później zobaczyli szkarłatną zakapturzoną postać podążającą lekkim i zwiewnym krokiem z wielką gracją i zwinnością w ich stronę. Arendo wyszedł jej naprzeciw. Postać wystraszyła się, obróciła na pięcie i uszykowana do ucieczki zrobiła pierwsze kroki. Zderzyła się z czymś. Kimś. Erethgar odciął jej drogę ucieczki i wpadła prosto na niego. Szeroki szkarłatny kaptur zsunął się jej z twarzy pod wpływem uderzenia i oczom Erethgara ukazał się najładniejszy widok jego życia. Pierwszą rzeczą jaką zauważył, były jej piękne zielono-srebrne oczy, pływające niczym dwa oceany ukryte w szklanych kulach. Następnie ujrzał elficko-ludzkie rysy postaci, wzbogacone tajemniczością i czymś, czego sługa nie mógł w tej chwili określić. Spojrzał na mały kształtny nos i wystraszone, jakby zmarznięte usta. Nie wyrażały uczuć, jednak zdawały się być niepewnie smutne. Jej włosy... na nie Erethgar zwrócił najwięcej uwagi. Takich włosów nie potrafił sobie nawet wyobrazić, a oto miał je przed oczami. W słońcu wyglądały jak złoto. W cieniu, jak miedź. Ale nie były ani rude, ani blond. Były stopem miedzi i złota.Przyjaciel księcia czuł się, jakby jego życie rozpoczęło się na nowo. Wszystkie troski zniknęły, a szczęście zdawało sie potęgować. Czuł, że jest na skraju śmerci i życia. Nie bał się umrzeć. Bał się raczej żyć dalej, bez osoby, którą właśnie zauważył. Jeśli miał zginąć, chciał, aby stało sie to teraz. Dłonie pociły mu się zimnym, suchym potem, który nie istniał. W silnych masywnych ramionach czuł drżenie, jakby rój pszczół chciał się wydostać z jego ciała. Oczy także mu drżały. Były tak szkliste, że odbijały światło na wszystkie strony. Wyglądały jak lazurowe jeziora. Jego zielone oczy... męczone tyloma wojnami, tylkoma bitwami, tyloma walkami... jak lazurowe jeziora, które zaraz miały wypłynąć. Ale nie jak łzy. Piękniej.
Serce biło mu tak mocno, że czuł w duchu, iż poobija mu płuca. Nie obchodziło go to. Żył chwilą. Postać, stojąca przed nim, trzymana jego ramionami patrząca swoimi oceanami w jego jeziora oczarowała go. Czy były to czary? Erethgar czuł, że kobieta - bo kobietą owa postać była - próbuje zabrać za pomocą magii jego duszę. Nie musiała się starać, gdyż jej oddałby wszystko, a już bez wachania swoją nędzną, nic nie wartą według niego duszę. Jednak kobieta nie czarowała.Krasnoludy patrzyły się dziwnie na towarzysza podróży, zastanawiając się, po co opowiada obcej kobiecie o tym, jak w dzieciństwie spadł z łóżka, o tym że nikt go nie kochał, i że nie miał dla kogo żyć. On jednak nie kontrolował swoich ust. Mówiły same, ponieważ ów słowa nie płynęły z rozumu, tylko z serca. Zarn jeden był przytomny i cały czas wiedział co się dzieje. Elf przeżył już coś takiego i wiedział jak znakomicie to uczucie smakuje, a także jaki ból sprawia jego utrata. Pomachał Erethgarowi przed nosem i odezwał się do półelfki - "Kim jesteś? Dlaczego nas śledzisz?" - "Jestem Magdeilin. Pochodzę z krainy zwanej Emerald. Napewno o niej nie słyszeliście. Leży na kontynencie zwanym Menzoceanion. Wyjechałam stamtąd, ponieważ moje miasto było w niebezpieczeństwie. Nadal nie wiem, czy Loregardczycy wygrali wojnę... Zmierzam do Choz, a dokładniej do miasta Ritheyl."- mówiła kobieta. Zarn zastanowił się chwilę, spojrzał na otumanionego Erethgara i pytał dalej. - "Podróżujesz sama? Masz pieniądze? jakim cudem dotarłaś tak daleko na piechotę?" - zdziwił się. Elfka zachichotała i odpowiedziała. - "Oczywiście że nie szłam na piechotę. Otrzymałam kamień runiczny od ojca i ta przeteleportowała mnie do puszczy, koło jakiejś fontanny. Jestem kapłanką, a mój ojciec jest w radzie miasta. A mój stan majątkowy nie jest twoim interesem.". - zakończyła ostro rozmowę. Do rozmowy włączył się Arendo. - "Jestem księciem miasta Libreth w Aurynburgii, a także jednym z pięciu książąt władających tym Krajem. Mam ważną misję zleconą od króla Aspyru, mojego przyjaciela. Czy chciałabyś dołaczyć się do naszej drużyny? Potrzebujemy kapłana." - Arendo umiał przejąć sprawę w swoje ręce. Zwłaszcza gdy zobaczył reakcję Erethgara na widok dziewczyny. - "Tak, przyłączę się do was, jeżeli będziecie mnie chronić, a także podzielicie się ze mną łupami i ekwipunkiem. Musicie też pomóc mi dostać się później do Choz. Mam tam ważną sprawę do załatwienia." - odpowiedziała Półelfka. Arendo przystał na jej warunki po wcześniejszym stwierdzeniu, że kapłanka umie postawić na swoim i ma dar przekonywania.

***

Orkowie skończyli drabinkę sznurową i przedostali się na drugą stronę przepaści...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rosom@k dnia Pon 0:08, 23 Sty 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Czw 10:42, 19 Sty 2006    Temat postu:

-Niech to - rzuciła Yesira i przeklęła coś pod nosem - straciliśmy zbyt wiele czasu. Potrzbujemy koni, albo czegoś co pozwoli nam ich szybko dogonić. - jej wzrok spoczął na szamanie. - Ty! Znasz jakieś przydatne w tej sytuacji zaklęcie.
-Eee..No Może - odpowiedział Tzioback.
-Tak, czy nie? - assasinka podniosła głos.
-Mamy tom laskę - powiedział szaman wskazując na artefakt. Ork nie wiedział czemu, ale panicznie bał się elfki i wykonywał wszystkie jej polecenia. Czy to przez to zimne spojrzenie? Uspokoił się trochę kiedy Yesira się uśmiechnęła.
-Zatem każ jej się zmienić w roca, albo w wielkiego warana. Coś szybkiego, co da się ujeżdżać. - rozkazała orkowi.
Ten od razu zerwał się na nogi i uniósł wysoko laskę. Następnie zaczął nią wymachiwać i prosić o zmianę w stworzenie, które jest im potrzebne. Polimorfia zaczęła się...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 16:57, 21 Sty 2006    Temat postu:

Laska zaczęła wydawać dziwne odgłosy. Nie była jednak ostatnio dobrze traktowana, chociaż leżała na wierzchu plecaka, nic jej nie przygniatało i była niesiona. Sama zamieniała się w co chce, więc tym razem zmieniła się w czerwono-szarego orka. Czemu czerwono szarego? Nie wiadomo. Ae Yesira dopięła swego. Ork był silny i niósł na swoich ramionach nie tylko ją, ale także Tziobacka i Goghoosa. Siłę miał niesamowitą ale zmęczył się szybko...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Pią 15:58, 03 Lut 2006    Temat postu:

Nie wiedzieli, że byli obserwowani. Nikt jednak nie czaił się w lesie, nikt nie wznosił się nad nimi. To dlatego, że byli obserwowani za pomocą magii.


Czarodziej Espyllioth patrząc na wróżebne lustro, aż kipił gniewem.
- Twoja assasinka jest głupia - warknął na gościa - Używa tego bezcennego artefaktu, tylko dlatego, że nie chce jej się chodzić!
- Uspokój sie, zapewniam Cię, że to moja najdoskonalsza morderczyni. - uśmiechnął się Senshock - Zobaczysz, nie zawiedzie mnie.
-NAS! - warknął elf-czarodziej, ale natychmiast się uspokoił - Nie zapominaj, że zawarliśmy umowe. Ja pomagam tobie, ty pomagasz mi.
A co do Yesiry to mam nadzieję, że się nie mylisz. Być może jest dobra, ale nasi przeciwnicy są znacznie liczniejsi!
- Spokojnie Espylliothu. - powiedział spokojnie - Wysłałem już oddział assasinów do pomocy. Niebawem powinni dogonić Yesire. - Senshock starał się zachować spokój, ale przypomniał sobie jak jeden z ludzi odciął mu palec u nogi. - Wtedy wspólnie zabiją naszych wrogów!

Tymczasem, drużyna Arenda...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 16:33, 04 Lut 2006    Temat postu:

... wyszła z lasu, przeplatanego ciągłymi równinami i nierówninami. Po długiej wyprawie męczącej i zaskakującej, zobaczyli wreszcie upragniony widok: wielką, największą jaką kiedykolwiek widzieli górę, a raczej wzgórze, bo jak na górę, to było zbyt mało strome.
Tylko co teraz? Skrzynka lokalizacji nie uchwyci w kadrze jednej góry, a oni muszą wiedzieć, gdzie mniejwięcej znajduje sie artefakt. Postanowili wejść do miasta, o tej samej nazwa co wzgórze. Dymy z chat było już widać w oddali i co chwilę przejeżdżali obok nich jacyś jeźdzcy na koniach. Arendo pomyślał: "To musi być duże miasto. Pewnie większe nawet od mojego Libreth."
Ravenhill było zamieszkane przez ludzi i elfy. Nie było więc większego problemu z dostaniem się do niego. Wieczorem tego dnia, nasi bohaterowie dotarli pod wielkie mury miasta. Wszystko dookoła było zaśnieżone, chociaż nie powinno w tej części świata. Do zimnych krain było daleko, a i do wielkich lasów niezbyt blisko. Jednak śnieg był spowodowany zapewne cieniem, który rzucała na miasto wielka góra, lub magią. W każdym razie, okolica wyglądała malowniczo. Bohaterowie stanęli przed bramą. Po chwili wyszedł do nich krasnolud, który spojrzawszy raz i drugi na Księcia, stwierdził, że ten musi być kimś ważnym. Bez wachania skłonił się i wpuścił drużynę do miasta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Nie 14:36, 05 Lut 2006    Temat postu:

Kiedy weszli do miasta, oniemieli z wrażenia. Wewnątrz było równie pięknie jak na zewnątrz. Setki kamiennych domów, wykonanych niewątpliwie przez najlepszych architektów i budowniczych na świecie - przez krasnoludy, doskonale komponowały się ze skalnymi blokami wyrastającymi w najróżniejszych miejscach w Ravenhill. Po mieście, kręciło się mnóstwo krasnoludów, ludzi i gnomów, a na ich twarzach malował się wyraz szczęścia i radości z życia. Przez środek miasta, między domami oraz innymi fortyfikacjami płynął strumień, z wodą czystą jak śniegi na szczytach pobliskich gór.
Froarin i Faharalangan od razu rzucili się do strumyka. Prędko przykucnęli przy nim i nabrali wody do rąk. Wtedy usłyszeli czyjś dudniący głos:
-Ho! Widzę, że nie znacie obowiązujących tu zasad. Ho!
Magowie odwrócili się i spostrzegli trzy metrowego olbrzyma, odzianego w mithrilową zbroję i dzierżącego w swoich wielkich rękach ogromny oskard, z wypisanymi runami.
Milczeli.
-Nazywam się Grock, Awatar Chmur! Ho! Jestem starszym Ravenhill. Ho! - rzekł tytan.
-Eee.. A jjja jjestem Froarin Wwarmmage. - odezwał się krasnolud. - O jjakich zassadach mówwiłeś?
-Ho! Nie wolno moczyć rąk w Bringertarze. Jeżeli chcecie się napić musicie się nachylić i zamoczyć buzię. Ho! To zasady moich przodków. Stwierdzili, że nasz święty strumień nie może zostać zbeszczeszczony rękami jakiegoś mordercy więc ustanowili taką zasadę. Ho! -Zapamiętam.
-Witaj czciegodny tytanie. - powiedział Arendo podchodząc do niego. Za nim podeszli Erethgar, Magdeilin i Zarn.
-Ho! Dużo was przybysze. Co was sprowadza do Ravenhill? Ho! - odparł Grock, przeczeszując swoją brodę palcami.
Arendo zamilkł, zastanawiając się czy może powiewdzieć prawdę. Postanowił wywinąć się od pełnej odpowiedzi.
-Najpierw zamierzamy coś zjeść i znaleźć miejsce na nocleg. Następnie chcemy się trochę rozejrzeć po twoim pięknym mieście.
-Ho! Ravenhill wcale nie jest moje. Wybrano mnie tylko na starszego. Nie można powiedzieć, że jest moją własnością. Ho! Nie mam tu większej władzy od was przybysze. No.. Może troszkę większą. - uśmiechnął się tytan.- Skoro chcecie się gdzieś zatrzymać to polecam karczmę "pod kamiennym szańcem"(hehe Very Happy ). Jest tam dobre żarcie. Ho!
-Pójdziemy tam - rozpromienił się książę - Możesz mi powiedzieć czy ostatnio działo się coś ciekawego w mieście lub jego okolicach? Intreresuje mnie także historia Ravenhill.
-Ho!...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 17:34, 06 Lut 2006    Temat postu:

Jeśli chodzi o historię... Miasto to, bierze nazwę od wzgórza, jakiego nie da się z tąd nie zobaczyć... Ho! Jednak wzgórze... bierze swoją nazwę nie od kruka, jak słychać w tłumaczeniu... Ho! Jest to raczej długa historia ale... Ho! Co mi szkodzi...
Miasto to zostało... hmm... założone 300 lat temu. To dosyć dawno. Od tego czasu najwięcej wojen toczymy ze stworzeniami zamieszkującymi górę... Ho! Drowy, Duergary... Ho! Krasnoludy są po naszej stronie, ale ich odmiana... hmm... Duergary... to złe stworzenia. Ho! Atakują nasze miasto, ale nie udało im się jeszcze nigdy nas pokonać. Ho! W Ravenhill przeważającą rasą są Ludzie i Elfy, jednak tych drugich ostatnio u nas bardzo mało. Wszyscy wyruszyli. Ho! Na wojnę! Ho! Z Duregarami... na ich własnym terenie. Do wnętrza góry. Nie wróżę im dalekiego życia, ale Ho! Sami zobaczymy... No więc miasto wzięło swoją... Ho! Nazwę od Wampirzycy Raven. Ho! Ponoć żyje jeszcze ta straszna istota, gdzieś na górze. Słynęła z tego, ho! Że była bardzo miła dla swoich ofiar. Jednej z nich zbudowała nawet to miasto. Ho! Był to król kraju zwanego Choz, położonego na południowy zachód od Ravenhill. Był on bardzo chciwy. Ho! Interesowały go tylko i wyłącznie ziemie i bogactwa. Raven, postanowiła zrobić z niego Wampira. Ho!Zbudowała mu miasto, które wzięło nazwę od jej własnej góry. Jednak król, był mądrym człowiekiem i wiedział jak wyglądają wampiry. Ho! Zauroczył ją udając, że się w niej zakochał, a następnie zaatakował ją, raniąc śmiertelnie. Ale była... ho! Była Wampirzycą. Rany zregenerowały się jej i zabiła króla. Była silniejsza od niego. Ho! Zauroczona jego oddaniem, które uważała za ho! Miłość... czy ona w ogóle wiedziała co to znaczy... Ho! Zasmuciła się, że go zabiła. Nie chciała nigdy więcej nikogo widzieć. Siedzi tam... Ho! Na sojej górze, o ile nie zabiła się ze smutku i nie wychodzi poza swoją cytadelę. Usługują jej Duergary i Drowy. Pewnie dlatego właśnie ciągle atakują nasze miasto. Ho! Elfy ich nie powstrzymają. Niedługo tu wrócą, albo co gorsza... Nie wrócą. Nasze miasto nie będzie się długo bronić. Wkońcu mury nie wytrzymają i Ravenhill padnie. Ho! Trzeba nam posiłków, albo zawarcia pokoju z Wampirzycą. - mówił Tytan. Wystraszony do tej pory Faharalangan wyszedł zza Erethgara i zapytał: "Czy wie pan coś jeszcze o cytadeli Raven?" Starszy miasta odpowiedział: "Ho! Jeszcze jeden kasnolud! Ho! Tak... Słyszałem, że jest stara i zniszczona, a gdzieś w jej wnętrzu znajduje się ukryty skarbiec, pełen bogactw. Ho! Słyszałem też, że znajduje się tam jakiś artefakt, ale nie pamiętam o co chodziło." Zarn zabrał głos: "A co powodował ten artefakt? Dodawał siły, zręczności, szbkości?" zapytał pdchwytliwie. "Tak... Ho! Już sobie przypomniałem. Były to chyba jakieś buty ddające szybkość. Ale koniec na dzisiaj. Mam dużo spraw do załatwienia. Ho! Przyjdźcie do mnie jeszcze jutro, jak chcecie. Mieszkam w tym wielkim domu za kaplicą Pelora."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Wto 10:17, 07 Lut 2006    Temat postu:

Erethgar i Arendo wymienili spojrzenie i ruszyli w stronę gospody "pod kamiennym szańcem" (nie sposób było jej (Admin: Tu powinno być chyba "Nie" Very Happy)zauważyć)"Ano, racja Very Happy Sorki". Za nimi szła pozostała czwórka. Weszli do środka. Powitał ich chaos. Mnóstwo pijanych osób walało się po karczmie. Grupa trzech szalonych gnomów-bardów śpiewali jakąś obłędną pieśń. Właściciel gospody był elfem i chyba jedyną trzeźwą osobą w karczmie. Poprosili go o jedzenie i pokoje. Następnie zadowolony otrzymał kilka monet i dał im klucze do pokoji.
Spędzili miło czas, relaksując się po męczącej wyprawie. W końcu nastała późna noc, a wszystkich zmożyło. Poszli spać.
Arendo śnił o powrocie w chwale do królestwa. Lecz jego sen szybko przerodził się w koszmar. Stolica zaczęła płonąć, ludzie ginęli setkami, a on był bezbronny. Przemierzał spalone ulice szukając schronienia. Nagle zobaczył kobietę, w czarnym płaszczu. Była odwrócona do niego plecami. Podszedł do niej i zapytał czemu się nie chowa. Obróciła się. Była piękna. Wygląała jednocześnie na bardzo starą i bardzo młódą osobę. Ta nagla rzuciła się na niego ukazując długie, okrwawione kły. Zaczęła go dusić. Obudził się. Pokój był taki jak go zostawił. Wtedy poczuł coś strasznego. Wciąż czuł bół na szyji, w miejscu gdzie dusiła go kobieta ze snu...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anulorn10 dnia Czw 15:17, 23 Lut 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 21:56, 22 Lut 2006    Temat postu:

Wstał i poszedł na niższy poziom gospody - do karczmy. Poprosił karczmarza o piwo i zapytał, czy w gospodzie działy się kiedyś jakieś dziwne rzeczy.
"A czemuż to pytasz, nieznany wędrowcze?" - Odpwiedział Elf pytaniem na pytanie. "Nazywam się Arendo, jestem Księciem i właśnie stało się coś dziwnego. Nie zamierzam ci o tym mówić, bo uznasz mnie za szaleńca, chyba, że opowiesz mi o wszystkich dziwnych wydarzeniach." - Mówił książę. - "No jakby to... było wiele takich zdarzeń panie. Zależy o jakie wydarzenia chodzi?" -pytał barman - "Czy ktoś miał jakieś magiczne sny w tej karczmie? Niezwykłe?" - Zaciekawiony Arendo nie mógł doczekać się odpowiedzi. - "Na strzały Corellona! Zbliża się niebezpieczeństwo! Ostatnio przeklęty sen śnił się pewnemu kupcowi z zachodu. W mojej karczmie. było to jakieś 10 lat temu. Pamętam, że w tym śnie było coś o Targowisku tego kupca... coś o jakiejś kobiecie... miała siwe włosy, zmarszczki, ale wyglądała młodo. pamiętam, że według tego kupca wszystko płonęło. Kobieta miała czarny płaszcz i długie palce ze strasznymi paznokciami. Śniło mu się, że wydłubała mu oczy. Obudził się, jednak nigdy już nie zobaczył świata. W jego oczach poprostu nie było źrenic." - Mówił Elf - "Co się z nim stało?" - pytał Arendo - "Zginął miesiąc po tym wydarzeniu. Mędrzec uważał, że na kupca spadła klątwa "Czarnej Bielicy". Tak nazwał tą kobietę. Nie wiem czemu, ale on może ci pomóc. Znajdziesz jeg dom idąc ulicą przed gospodą cały czas, aż dojdziesz do skrzyżowania. Skręć w lewo. Drugi dom po prawej należy do mędrca. Nie radzę ci iść tam teraz. Mędrzec jest jż starym elfem, który wiele przeżył i obudzenie go w środku nocy może go zabić." - Skończył odpowiadać karczmarz. Arendo dał mu sztukę złota w podziękowaniu i udał się do swojego pokoju. Wszedł po schodach i idąc korytarzem w całkowitej ciemności usłyszał szept. Chwilę później zobaczył jakiś kształt i w ciemności nocy ukazała mu się "Czarna Bielica". Zaśmiała się, zamieniła w nietoperza i wyleciała przez okno. Arendo pomyślał - "Wampirzyca Ravendell".


***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Pią 20:21, 02 Cze 2006    Temat postu:

Rano Arendo, w towarzystwie Erethgara i Magdeilin udali się według wskazówek karczmarza do chaty mędrca. Ze względu na rasę, chciał zabrać także Zarna, ale nie zastał go w pokoju.
Kamienny dom wydawał się mały w porównaniu z pozostałymi budowlami. Okna były zakryte wilczą skórą, a z komina wydobywał się słabiutki dym.
Arendo zapukał w solidne drzwi.
Otworzył mu je zgarbiony elf. Odziany był w niebieską togę, a jego włosy opadały na nią, siegając pasa.
-Przyszliście po rade - bardziej stwierdził niż spytał mędrzec.
-Mniej więcej - zripostował książę.
-Zapraszam - rzucił stary elf i wpuścił gości do środka.

***

Yesira podniosła się z zimnej ziemi, kiedy spostrzegła, że na półkę sklną, którą obrała sobie za punkt obserwacyjny Ravenhill wdrapał się elficki assasin.
-Witaj... Zarnie. - zaczęła, zaskoczona, że jej szpieg zdecydował się na tak ryzykowną akcję jak spotkanie. - Koniec z listami i innymi wskazówkami? Wolisz ryzykować i składać mi raport osobiście?
-Wiesz, że Cię zabiję jeśli ty i Senshock nie dotrzymacie obietnicy!? - rzucił bezceremonialnie Zarn.
-Już chyba rozmawialiśmy na ten temat. - odparła równie ostro.
-Zbliża się punkt kulminacyjny. Dostaniecie swój skarb, ale jak nie dotrzymacie umowy, przysięgam - zabije was!
-Spokojnie. - powiedziała łagodniej Yesira - będziesz zadowolony.
-Dobrze. Jak bedzie po wszystkim zniknę z oczu Trującego Wiatru. Nikt się o niczym nie dowie.
-Będziesz pierwszą osobą, której pozwolimy uciec z wiedzą gildii. A teraz zdaj mi swój ostatni raport...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 18:51, 07 Cze 2006    Temat postu:

"Nic specjalnego ostatnio sie nie zdazylo. Mam ich wszystkich ciagle na oku, niepokoi mnie jednak pewna rzecz. Otoz tej nocy, Ksiaze wyszedl na chwile z pokoju. Poszedl na dol do karczmy. W jego ekwipunku udalo mi sie znalezc niebieska kulke, z wyrytym inicjalem "R". Nie wiem co to moze byc, jednak gdy Arendo wracal do swego pokoju, zdazylem ukryc sie w odpowiednim czasie i zaobserwowac cos niesamowitego. Pojawila sie wampirzyca. A potem zmienila sie w nietoperza i odleciala." - Mowil Zarn. Yesira nie mogla uwierzyc w jego slowa. Zarn jednak tylko budowal napiecie - "Wiesz co stalo sie pozniej?" mowil. Yesira nawet nie zwrocila uwagi, ze odezwal sie do niej na "Ty". "Mow!" - Krzyknela chyba troche za glosno, bokilka krukow z pobliskiego drzewa zerwalo sie do lotu. "Gdy wszedlem do pokoju, jeszcze razsprawdzilem ta niebieska kulke. Inicjal "R" swiecil sie na czerwono." - Zakonczyl raport Zarn. Yesira zdumiala sie glupota Elfa "Moze tylko wskazywal kiedy niebespieczenstwo jest blisko, zakalo mego rodu... az strach pomyslec, ze jestesmy tej samej krwi..." - zdenerwowala sie nie na zarty. "No, a teraz splywaj i szpieguj dalej, bo inaczej z naszej umowy beda nici!" Yesira uslyszala jeszcze jednego kruka. Gdy spojrzala w strone Zarna, Elfa juz nbie bylo.

***

Magdeilin zaczela cucic medrca. Biedak zemdlal, gdy uslyszal cala historie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Śro 21:23, 07 Cze 2006    Temat postu:

-Eee... - zaczął nieprzytomnie mędrzec - Co ty tu robisz moja droga? A nie.. przepraszam. Coś jest nie tak nie uważasz? Ziemia się trzęsie...eee.. nie jednak nie.
Magdeilin nie miała ochoty dłużej słuchać bezsensownego monologu straca. - Wstań, potrzebujemy informacji, a nie jakiś bredni!
Erethgar zaskoczył się słysząc ostre słowa Magdeilin. Był jednak zadowolony, że zależy jej na sprawie. - Opowiedz nam o wampirzycy Ravendel (brzmi trochę jak Rivendell, nie sądzisz Very Happy).
Starzec spochmurniaj słysząc imie wampirzycy, ale przy okazji odzyskał zmysły. - Eghm...

***

Yesira wróciła do obozu Goghoosa i Tziobacka. Siedzieli oni przy małym ognisku i kłócili się o nogę sarny.
-Jest moja! - warknął Tzioback.
-Ty zjeść więcej - skarżył się Goghoos.
-Nie prawda!
-A wca...
-Zamknąć się - poleciła Yesira, stając przy ognisku. Następnie popatrzyła na żałosnych orków i wykopnęła im szybko kawał mięsa.
-Hej! - zaprotestował Goghoos.
-Idziemy. Niedługo dotrze tu grupa piętnastu assasinów, a ja chcę już niebawem zakończyć polowanie więc dalej... Ruszać się!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 10:26, 11 Cze 2006    Temat postu:

Grupa doszła do skraju małego lasku i skręciła w lewo. Za malutkim pagórkiem dojrzeli rozległą dolinę i leżące u stóp wielkiej góry miasto.
"Gdziem my być?" Zapytał Goghoos.
"To jest cel naszej podróży!" Odpowiedziała Yesira, nie zwracając uwagi na głupotę Orka.
"Ja chceić moje mienso! Być głodny!" Burknął Tzioback i ugryzł Goghoosa.
"Spokój!" Wrzasnęła Yesira, a resztka kruków, które mieszkały w okolicy wyniosły się stąd na zawsze.
"Musimy dotrzeć do miasta i odnaleźć naszych wrogów."

Doszli do bramy i ujrzeli krasnoluda.
"Hmm... Chcecie wejść, powiedzcie mi dlaczego." - zapytał krasnolud, znudzony tym, że każdemu musi mówić dokładnie to samo.
"DLATEGO!" Warknął Tzioback i machnął swoim toporem. Zasuwka od okienka bramy zatrzasnęła się, a orki ujrzały tylko lodowate spojrzenie elfki.
"Teraz wy się martwcie, w jaki sposób odnajdziemy naszych wrogów" - powiedziała Yesira.

***
"...Oto cała historia" - Zakończył opowiadać mędrzec. Wyraz zdziwnienia i zaskoczenia widniał na twarzach przyjaciół.
"Więc mówisz, że Ravendell ma po swojej stronie około dwóch setek wojowników?" - zapytał Erethgar
"Dokładnie tak. Drowów, Duergarów i Svirfnebli, a także pomniejszych ras, Goblonów, Hobgoblinów i Orków." - ciągnął Mędrzec.
"I co ona zamierza zrobić? Zabić całe miasto? Dlaczego?" - pytał dalej Erethgar
"Jest złą istotą. Pragnie zemsty na swoim ukochanym i na wszystkim, co dla niego zrobiła, a co jednocześnie obróciło się przeciwko niej." - mędrzec był już zmęczony tą opowieścią. "Musicie ją pokonać, albo w jakiś sposób powstrzymać" - zakończył definitywnie. Bohaterowie wyszli i udali się w stronę karczmy.

***
"Froarin, obudź się!" Krzyknął Faharalangan, zauważając że nikogo nie ma.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Nie 21:41, 11 Cze 2006    Temat postu:

-Co? Jak? Czyje? - Zapytał nadwyraz aktywnie Froarin.
-Nie ma nikogo! Poszli gdzieś bez nas. Stracimy całą zabawę i jeszcze trochę! - marudził Faharalanagan.
-Całą mówisz!? No to na co jeszcze czekasz!? - Froarin wybiegł z pokoju.
Drugi krasnolud jedynie wzruszył ramionami i truchtem pobiegł za przyjacielem.

***

Erethgar był tak zajęty rozmową, że nie zauważył stojącego przed sobą tytana i nadział się na jego nogę.
-Ho! Uważaj trochę, człeku. - Grock, podrapał się chwilę po głowie, aby upewnić się kogo właśnie spotkał - To wy! Ho! Jak tam zwiedzanie Ravenhill!?
-Nie dobrze - zauważył Arendo, i upewnił się że Erethgarowi nic nie jest. - Musisz wiedzieć Awatarze Gór...
-Chmur! - ryknął Grock. - Góry są dużo niżej od chmur. Ho! Ja jestem Grock, Awatar Chmur!
-Wybacz, o czcigodny. - ukłonił sie przepraszająco Arendo i uśmiechnął się, spostrzgając że to był jeden z niewielu razy kiedy się komuś kłaniał. Z reguły to wszyscy jemu oddawali w ten sposób szacunek. - Tak, więc dowiedzieliśmy się, że wampirzyca Ravendell ma wielką armię i...
-Ho! - znowu przerwał tytan. - Wiedźma jest stara i głupia! Nie odważy się uderzyć...
-Dlatego my musimy zaatakować pierwsi - usłyszeli głos z tyłu. Był to głos kobiety, elfki. - Pozwólcie, że się przedstawię. Yesira, Nocna strzała.
Wszyscy się obrócili by zobaczyć odzianą w czerń elfkę. Nie pominęli też szczegółu, że miała assasyński granatowy pas (IV level)...

***

-Co ona robi!? - zapytał Espylioth, patrząc we wróżebnwe lustro.
-Znowu w nią wątpisz magu - stwierdził Senshock. - Patrz dalej to przekonasz się że Yesira wie co robi.
-Ale ona nic tam nie zdziała! Zresztą ma tylko ten wasz granatowy pas. Czwarty na siedem! Nie mogłeś wysłać kogoś lepszego!?
-Ona jest najlepsza. Ja sam mam złoty pas, który formalnie jest pasem szóstego poziomu. A umiem mniej niż ona. Aby zdobyć granatowy pas, który nosi Yesira uczyłem się stopięćdziesiąt lat. Jej wystarczyło dziesięć.
-Jest lepsza od ciebie? - zaintrygował się mag.
-Nie w dziedzinie magii, ale z pewnością w walce.
-A więc powinna być wezyrem?
-Tylko jak nauczy się czarować. W każdym razie złoty pas się jej należy...
-A ten siódmy? - wypytywał.
-Tylko przywódca Trującego Wiatru go ma. Nikt nie wie jaki ma kolor.
-Pewnie czarny...
-Czarny mają nowicjusze. - zripostował Senshock.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 16:51, 12 Cze 2006    Temat postu:

***

"HO! Z kim teraz mam przyjemność się spotkać?" - Drużyna zobaczyła po raz pierwszy zdziwienie na twarzy Starszego. - "Członkini Klanu Trującego Wiatru, jak mniemam? Ho! Zły klan, zły... STRAŻ!" - Z powietrza wyłoniło się około pięciu tuzinów kusz. Wszystkie wymierzone w assasinkę. Arendo z całego serca zazdrościł Grockowi takiego miasta. "Przybywam jednak w pokoju. Moim celem nie jest wasze miasto, lecz zajęcie dla mego klanu siedziby, w której aktualnie stacjonuje Wampirzyca." - Elfka była nauczona jak sprawnie kłamać. Ale Magdeilin wyczuła podstęp i bez żadnego większego gestu rzuciła na Yesirę czar. Teraz mogła wykryć prawdę i kłamstwo nieświadomej niczego assasinki. - "Mogę wam pomóc, wraz z moją małą pomocą, dwóch głupich, aczkolwiek silnych pomocników." - Ciągnęła Yesira. Jeden Krasnolud z łomotem wpadł na ścianę jednej z chat, odepchnięty przez Tziobacka, który, także nie wiadomo skąd, pojawił się w mieście. Obok niego szedł Goghoos. Wielu strażników naładowało swoje kusze, tak tylko, aby przestraszyć nieproszonych gości. Grock rozejżał się i kazał strażnikom odłożyć broń. "Mów dalej..." - Powiedział tajemniczo. "Przybyliśmy tu na rozkaz Wielmożnego Wezyra Senshocka..." - Mówiła Yesira, lecz w tym momencie z oglądającego scenę tłumu mieszczan wyłoniły się dwa krasnoludy. "To on mnie wtedy związał!" - Powiedział Faharalangan. "Nie jest z nami!". Yesira spojrzała na niego i odpowiedziała - "Wezyr serdecznie przeprasza Ciebie i twoich przyjaciół. Przyjął do wiadomości, że to co zrobił nie było dobre, aczkolwiek wasze poczynania w stosunku do niego również były mało przyjazne. Teraz jednak, zgodził się połączyć z wami siły, aby dobrnąć do swego. Z drugiej jednak strony, wam też przydałaby się nasza pomoc. Jeżeli będziecie chcieli z nami porozmawiać..." - elfka była bardzo spokojna, mimo nieprzyjaznej dla niej sytuacji - "znajdziecie nas... Wystarczy chcieć." - Yesira zaczęła wykonywać jakieś gesty rękami i coś mamrotać. Pojawił się dym, który ułamek sekundy później przeciął deszcz bełtów. Wszystkie trafiły w ziemię, na której leżał już tylko jeden przedmiot. Krwisto czerwony metalowy liść...

***

Więc ona jednak rzeczywiście ma nierówno pod sufitem! Espyllioth nie wytrzymywał nerwowo. Senshock sam nie był już pewien tego, co zamierzała zrobić Yesira.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Pon 18:58, 12 Cze 2006    Temat postu:

-Najlepsza!? - warknął Espyllioth.
-Czy ty aby na pewwno jesteś pełnokrwistym elfem? - odpowiedział pytaniem na pytanie Senshock.
-Nie zmieniaj tematu!
-Rzeczywiście trochę dziwi mnie postępowanie Yesiry, ale na pewno wie co robi. Zresztą lada moment będzie tam oddział assasinów...
-O ile pamiętam assasyni mają takie stare powiedzenie: "Jeden skrytobójca zdziała więcej niżli cała ich armia"?
Senshock zdziwił się kiedy mag wypowiedział jedno z flagowych powiedzeń assasinów, ale odpowiedział:
-Bo to prawda... Zobaczysz.

***

Arendo podniósł leżący na ziemi metalowy przedmiot i pokazał starszemu.
-Wiesz co to jest, mądry tytanie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 20:32, 12 Cze 2006    Temat postu:

-Ho! Co to być może domyślać się tylko można! Potężne urządzenie ja myślę... Ho! - powiedział zastanawiając się Tytan.
-Więc skoro tu jest, trzeba się dowiedzieć wszystkiego o jego zastosowaniach. Może nam pomóc, albo przeszkodzić. - Odparł Arendo.
-Wasza sprawa, przyjaciele. Ja zająć się miastem w tych trudnych czasach muszę. Bywajcie. - Zakończył rozmowę tytan, zrobił 10 kroków i już był na drugim końcu wielkiego miasta.
-A gdzie jest Zarn? - zapytał Erethgar. Nie widział Elfa od rana i bardzo zdziwiła go jego nieobecność. Nagle coś stuknęło lekko tuż za nimi.
- Tu jestem. Zawsze w pobliżu was. - Powiedział Zarn po zeskoczeniu z dachu jednej z chat. Drużynę zdziwiła wcześniejsza nieobecność elfa, ale postanowili o nic nie pytać. Mieli teraz ważniejsze zadanie. Musieli dowiedzieć się wszystkiego o Dziwnym metalowym liściu.
Postanowili jeszcze raz udać się do mędrca i tak też zrobili. Zapukali do chatki, lecz nie otrzymali odpowiedzi. Froarin jak zawsze krewki i niecierpliwy zapukał jeszcze raz - "Hej, jesteś tam?" - zapytał. Odpowiedziała mu głucha cisza. Nie namyślając się długo wyjął swój topór bitewny, spojrzał na niego i rozwalił drzwi z kopa. Schował topór. Czasami kopniak jest lepszy.
W chacie było ciemno. Tylko wąski snop światła wpadał przez ledwie widoczną dziurę w ścianie i był jedynym oświetleniem. Książę i Hrabia zmrużyli oczy, jako że nic nie widzieli w porównaniu ze swoimi kompanami, którzy świetnie widzieli w ciemności. Spojrzenie dwójki ludzi nagle się rozszerzyło, gdy spostrzegli przerażenie na tważy Magdeilin. Tłumaczyło ono wszystko. Mędrzec był Martwy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anulorn10
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Wto 18:55, 13 Cze 2006    Temat postu:

Magdeilin szybko rozjaśniła pomieszczenie, rzucając jakiś nietrudny czar. Na krześle naprzeciwko kominka siedział martwy mędrzec, a jego głowa bezwładnie spoczywała na ramieniu. Był blady i zimny.
Zarn szybko zajął się oglądaniem trupa, a krasnoludy pokoju.
Froarin cały czas znajdywał jakieś stare pergaminy i bezużyteczne przedmioty. Faharalangan natomiast szybko odkrył, że z komina zwisała jakaś lina.

***

Grock miał sześć metrów i z łatwością zauważył nowego przybysza. Postać w starych szarych szatach powoli zbliżała się do bramy miasta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosom@k
Imperator Administrator
Imperator Administrator



Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 1509
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 21:03, 14 Cze 2006    Temat postu:

Jakie było jego zdziwienie, gdy zobaczył wielkiego mędrca z ich miasta, który od sześciu lat ani razu nie opuścił swojej chaty.
- Co tu robisz, Malaviusie? Ho! Czyżbyś postanowił rozprostować kości? - zapytał Tytan. Jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy zobaczył, co wyprawia jego przyjaciel.

***

- Lina! - krzyknął Faharalangan.
- Zabójca! - Krzyknął Zarn, zostawiając w spokoju poderżniętą głowę maga.
- Możesz coś z tym zrobić? - Zapytał Półelfkę Erethgar.
- Wskrzeszenie na nic się nie zda, to przecież elf. Mogę spróbować rzucić czar Zmartwychwstania... - Powiedziała Magdeilin. - Oczywiście ze zwoju. Nie jestem jeszcze tak wykształcona, by zapamiętać ten czar.
- Nie ma czasu. Spróbuj! - Krzyknął Arendo. Magdeilin z wachaniem przystąpiła do akcji. Wykonywała bardzo skomplikowane ruchy i wymawiała dziwne słowa. Cała inkantacja trwała około trzech minut, jednak jej efekt nie był zadowalający.
- Nic nie mogę poradzić. Możliwe jest, że mędrzec nie chce wrócić do życia i w tym wypadku nic nie poradzę. Bardziej prawdopodobne, że zmarł ze strachu i starości, tuż przed tym, jak został zamordowany. - Powiedziała kapłanka. Zarn wrócił właśnie z dachu, wsuwając się kominem.
- Nie ma żadnych śladów. Oprócz jednego - Elf pokazał im mała kulkę z inicjałem "R". Zarn wiedział co to było, nie chciał jednak się zdradzić przed Arendem, który dokładnie taką samą kulkę posiadał w swoim ekwipunku. Zdziwił się, gdy to właśnie książę zapytał z niepokojem "Co to może być?". Nikt mu nie odpowiedział. Przyjaciele usłyszeli huk i wybiegli na zewnątrz chatki. Koło bramy zauważyli Grocka, wiszącego w powietrzu i zastygłego w bezruchu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Superschizy Strona Główna -> Out Book Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin